7 TERRIFYING things about moving out abroad (eng/pl)

 

Moving out was never my thing. I just don’t find anything pleasant with packing stuff, moving and unpacking them (ESPECIALLY unpacking). In my opinion, only two good things come from moving out – 1. you’re in a new place, which is (almost) always exciting and amazing; 2. you have perfect opportunity to throw away half of your stuff, which you really don’t use or find a lot of lost and forgotten things which you would gladly use.

But sometimes you have to move out even if you don’t want to yet. For instance, because you decided to study abroad (welcome to my world). Was I ready? I thought so, yes. But obviously I was afraid of a lot of things which, with time, turned out to not be scary at all…or at least not that much.

P1010783

 

  1. “I WON’T UNDERSTAND ANYONE!”

Yeah, language. I was freaking out because of language – I thought that I won’t understand anyone at uni or in bank or in the house… even in the shop. Did I have a reason? Of course not, I knew the language very well. Of course, the accent was quite a shock, because in most of schools you don’t learn perfect British accent, so that’s the first thing that hits you. And mainly because of the accent you start to freaking out and can’t understand much at first, if you’re not used to it. But when you just chill out it turns out you undestrand everything – the vocabulary used in real life is not as sophisticated as you’re taught in school. And the accent? Obviously, you will speak even slightly with your accent, but don’t worry – no one will judge you by accent. Quite opposite, people will be delighted that you’re actually trying to master their language.

Frankly, I like accents. It shows personality – it’s your own way of speaking, it’s unique. Besides, English is a spoken language world-wide, so there are so many accents around the world, or even across the UK… it doesn’t matter if you’re speaking perfect British or not.

And the last  – grammar. “Oh my days, what if I said it incorrectly? Will they laugh? Judge?” – who cares. The truth is, no one cares about it – as long as everyone understands each other, it’s okay to make mistakes. No one is judging and even if people will laugh a little, it’s not because they think you suck but it’s absolutely friendly laugh.

My friends here always correct me (I asked for it) when I say something in a wrong way…sometimes they laugh so badly they can barely breathe – it’s all okay. And to be honest, that way I remember better when I make a mistake so that I don’t have to make it next time. Once you’ll move out to another country, you will get slowly used to the language which will bombard you. It’s natural to be blocked at first but don’t be afraid of making mistakes – it’s also natural.

 

2. PHONE CALLS…

THE WORST nightmare ever, for me at least. I really don’t like to make phone calls, even in my native language. Imagine making them in your second language… But apparently you have to deal with some phone calls in the country you want to live in, because you have to find house, get insurance, sometimes call a bank or doctor… And it ALWAYS turns out to not be scary AT ALL. People working in such places are perfectly aware that at least half of the calls they receive are made by people from abroad, whose, in this case, English is not a first language. So they have to speak very clearly and slower.

…well, unless the person on the other side is Scottish. Good luck with that then! (With all respect to scottish! The best accent ever, love it. No kidding.)

But seriously, phone calls – not scary.

3. “WILL I FIT IN?”

Culture shock is a natural thing – you won’t avoid it. And it can be either pleasant or totally not cool experience. I found a lot of similarities, loads of differences (some of which are really awesome, but some are just sad) and for the first month I was just constantly comparing my culture to culture here. Trying to decide which is better, which makes more sense. Conclusion? It’s pointless. Every culture is unique – so there’s not better or worse, they’re just different. Personally, I find it really cool because even though I don’t always like some customs here, it’s great that I have opportunity to experience new culture. It’s all in your head, just accept the new reality, you won’t change the whole culture and moaning about it won’t do good 🙂

IMG_20170403_220135_957

(that’s Warsaw)

4. “…WHAT ABOUT MY CULTURE!”

I was preeeeeetty afraid that after some time I’ll lose my own culture. To be honest, I’m glad that I lost some of it (consciously) – it was mainly kind of “worse” behaviour, like moaning. But the truth is that if you don’t want to lose your culture – you won’t, it’s in your hands to keep it. Just don’t force others to do the same. People will always be interested in your culture, so you can always tell them something about it or show some customs, and if they like it – they will do it with you. In that way, some of my English friends gained very valuable skills in their lives from me and everyone is happy now.

Besides, in a lot of countries there are loads of minorities, which very often means some societies which you can join. Nothing impossible here as well then!

5. BYE BYE FRIENDS (?)

That was probably one of the greatest fears of mine – I will lose contact with my beloved friends who stayed back home. That the distance will destroy our precious friendship!

Of course nothing like that happened. There were ups and downs, but the truth is that nowadays it’s more difficult not to have contact than trying to keep it. Facebook is everywhere, Skype is everywhere, WiFi is everywhere…so really, there’s no problem. Again, friendship won’t keep  by itself – you need to put some effort, all in your hands.  And the feeling when you’re back home after couple of months and you see them all – price-less.

IMG_20170309_075111_929

6. HOMESICK

Well, sooner or later everyone has it. And there is really no cure for it – it has to pass. But nothing to be afraid of, just make sure you’re comfortable while being homesick – make your room cozy, try to have constantly something to do, go out with people. And just wait, it will pass.

7. my personal last… FLIGHT

I’m freaking afraid of flying, although when I’m actually in the plane and we’re high up in the air – I don’t care anymore. It’s just start, and the time before start. But trust me, I’ve read every single article about plane accidents and I can tell that there’s really nothing to be afraid of. TRUST ME.

Screenshot_2015-11-09-15-29-33

Besides, moving out means a change – being out of your comfort zone. And from experience, very often change means something good. So why let fear ruin this, huh?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przeprowadzka nigdy nie była moją rzeczą. Nie lubię się pakować, przenosić rzeczy i rozpakowywać (SZCZEGÓLNIE rozpakowywać). Według mnie tylko dwie dobre rzeczy wynikają z przeprowadzki – 1. jesteś w nowym miejscu, co jest (prawie) zawsze ekscytujące i super; 2. jest to idealny moment, by wyrzucić połowę rzeczy, których się i tak nie używa lub znaleźć część tych zgubionych i zapomnianych, których by się jeszcze poużywało.
Ale czasami trzeba się przeprowadzić, nawet jeśli się jeszcze nie chce. Dla przykładu, kiedy się decyduje na studia zagranicą (witam w moim świecie). Czy byłam gotowa? Tak myślałam, tak. Oczywiście jednak bałam się wielu rzeczy, które jak się okazywało z czasem, wcale nie były takie straszne.

  1. “NIKOGO NIE ZROZUMIEM!”

Tak, język. To była jedna z tych rzeczy, na którą myśl panikowałam – myślałam, że nie zrozumiem nikogo na uni, lub w banku, w domu czy nawet w sklepie. Czy miałam ku temu powód? Oczywiście, że nie, język znałam bardzo dobrze. Wiadomo, że akcent był niemałym zaskoczeniem, ponieważ w większości szkół jednak nie uczy się idealnego brytyjskiego akcentu, więc to pierwsza rzecz, która uderza. I głównie przez to się zaczyna panikować i nagle nie rozumieć nic, gdy człowiek jest nie przyzwyczajony. Ale jeśli się po prostu wychilluje, to okazuje się, że wszystko jest do zrozumienia – słownictwo używane w życiu codziennym nie jest aż tak wyrafinowane, jak się uczymy w szkole. A akcent? Wiadomą rzeczą jest, że zawsze będzie słychać nasz akcent, ale nie ma się co martwić – nikt nikogo nie ocenia przez akcent. Całkiem przeciwnie, ludzie będą bardzo zadowoleni, że próbujesz perfekcyjnie opanować ich język.
Szczerze mówiąc, ja lubię akcenty. Pokazują personalność – to jest twój  sposób mówienia, jest unikatowy. Poza tym językiem angielskim posługuje się na całym świecie, więc jest tyle różnych akcentów na całym świecie czy nawet w samej Wielkiej Brytanii…po prostu nie ma znaczenia czy mówisz perfekcyjnym brytyjskim czy nie.
I ostatnie – gramatyka. “Oh jeju, czy powiedziałam to poprawnie? Będą się śmiać? Oceniać?” – kogo to obchodzi. Taka prawda, nikogo to nie obchodzi – dopóki wszyscy się rozumieją, jest okej popełniać błędy. Nikt nie ocenia, a nwet jeśli ludzie się zaśmieją, to nie dlatego, że myślą, że jesteś beznadziejny – jest to przyjacielski śmiech.
Moi znajomi tutaj zawsze mnie poprawiają (sama prosiłam) kiedy powiem coś źle…czasami śmieją się tak mocno, że ledwo mogą złapać oddech – ale to wszystko jest okej. I mówiąc szczerze, w ten sposób najlepiej zapamiętuję kiedy powiem coś błędnie. Kiedy się już przeprowadzisz do innego kraju, przyzwyczaisz się do języka, którym będziesz bombardowany. To naturalne być zablokowanym na początku, ale nie ma potrzeby bać się popełniać błędy – to też jest przecież naturalne.

2. TELEFONY…

NAJGORSZY koszmar, przynajmniej dla mnie. Naprawdę nie lubię wykonywać telefonów nawet we własnym języku, co dopiero w obcym… Ale jednak czasami trzeba z tym się zmierzyć szczególnie na początku życia w nowym kraju, ponieważ jakoś musisz znaleźć dom, zdobyć ubezpieczenie, czasami zadzwonić do banku, lekarza…I ZAWSZE okazuje się, że to nie straszne. Ludzie pracujący w takich instytucjach są doskonale świadomi tego, że większość telefonów, które dostają są wykonane przez osoby z zagranicy, dla których (w tym przypadku) angielski nie jest pierwszym językiem. Dlatego muszą mówić bardzo wyraźnie i wolniej.

…no, chyba że osoba po drugiej stronie słuchawki okazuje się być ze Szkocji. Powodzenia wtedy. (Z całym szacunkiem do Szkotów. Najlepszy akcent, kocham, serio.)

3. “CZY SIĘ WPASUJĘ?”

Szok kulturowy jest naturalną rzeczą – nie uniknie się go. I może być albo przyjemny albo bardzo nie okej. Ja znalazłam wiele rzeczy wspólnych, ogrom różniących (niektóre z nich są naprawdę super, ale niektóre po prostu smutne) oraz przez pierwszy miesiąc ciągle porównywałam moją kulturę z tą tutaj. Próbowałam zadecydować, która jest lepsza, która gorsza, która ma więcej sensu. Wniosek? To jest absolutnie bezsensu. Każda kultura jest unikatowa – więc nie ma lepszej czy gorszej, są po prostu inne. Osobiście myślę, że to dobre myślenie. Nawet jeśli coś nie podoba mi się tutaj, jeżeli chodzi o zwyczaje, jest to wciąż świetna okazja do poznania tej nowej kultury, doświadczania jej i integrowania się z nią. Wszystko jest w twojej głowie, więc po prostu zaakceptuj nową rzeczywistość, nie zmienisz całej kultury, a narzekanie na nią nie przyniesie niczego dobrego 🙂

4. “A CO Z MOJĄ KULTURĄ?!”

Byłam caaaaaaaaaaaałkiem przestraszona, że po pewnym czasie z mojej kultury nic we mnie nie zostanie. Szczerze mówiąc, cieszę się, że pozbyłam się niektórych jej cech (świadomie) – były to głównie te “gorsze”, jak marudzenie. Ale prawda jest taka, że jeśli nie chcesz aby twoja kultura w tobie zanikła – nie zaniknie, wszystko jest w twoich rękach by ją utrzymać. Byle nie forsować innych ludzi wokół do niej. Ludzie zawsze będą ciekawi twojej kultury, więc możesz zawsze o niej opowiedzieć lub pokazać niektóre ze zwyczajów, i jeśli ją polubią – przyjmą je wraz z tobą. W ten sposób, wiele z moich angielskich znajomych poznało ode mnie sporo wartościowych rzeczy, które zmienią ich życie, i wszyscy są szczęśliwi.

Poza tym, w wielu krajach jest ogrom dużych mniejszości narodowych, co często oznacza możliwość dołączenia się to jakiejś grupy, tworzonej przez nie. Nie ma tu więc też żadnego problemu.

5. PA, PA, PRZYJACIELE (?)

To była jedna z rzeczy, których się bałam najbardziej – utracę kontakt z moimi ukochanymi przyjaciółmi, którzy zostają w kraju. Dystans zniszczy naszą cenną przyjaźń!

Oczywiście, nic takiego się nie stało. Były wzloty i upadki, ale prawda jest taka, że dzisiaj trudniej jest nie mieć kontaktu, niż próbować go utrzymać. Facebook jest wszędzie, Skype jest wszędzie, WiFi jest wszędzie…więc naprawdę, nie ma problemu. Znów, przyjaźń się sama nie utrzyma – wymaga to też trochę wysiłku, wszystko w twoich rękach jednak. Ale uczucie kiedy wracasz po kilku miesiącach i widzisz wszystkie te twarze – BEZ-CEN-NE.

6. DOMO-TĘSKNOTA

Cóż, prędzej czy później to przychodzi. I nie ma prawdziwego lekarstwa na to – musi przejść. Ale nie ma się czego bać, po prostu warto zadbać o to żeby było nam komfortowo wokół, podczas gdy czujemy tęsknotę za domem – zrobić pokój przytulnym, zaprzątnąć sobie głowę czymś, mieć cały czas coś do roboty, wychodzić z ludźmi. I czekać, to minie.

7. moje ostatnie personalne…LOT

Cholernie boję się latać, chociaż kiedy jestem już w samolocie, wysoko w powietrzu to wszystko mi jedno. Chodzi o sam start i czas przed startem. Ale proszę mi zaufać, przeczytałam chyba każdy możliwy artykuł na temat wypadków samolotowych i naprawdę nie ma się czego bać. PROSZĘ ZAUFAĆ.

 

No a tak poza tym, to przeprowadzka oznacza zmianę – wychodzenie daleko poza swoją strefę komfortu. A z doświadczenia wiem, że przeważnie zmiana oznacza coś dobrego. Więc po co sobie psuć to strachem?

 

That’s all folks.

 

2 thoughts on “7 TERRIFYING things about moving out abroad (eng/pl)

Leave a comment